Popularne selfie to oczywiście nic innego jak zdjęcie zrobione z ręki samemu sobie. We współczesnym świecie, zwłaszcza wśród ludzi młodych, taki rodzaj fotografii stał się nieodzownym elementem codzienności.
Bez porządnego selfie – a najlepiej całej serii – nie liczy się żadne spotkanie towarzyskie, wyjazd czy impreza. Ba, nawet udana poranna albo wieczorowa stylizacja nie będzie kompletna, dopóki nastolatek nie utrwali jej na zdjęciu i nie podzieli się nią na Instagramie czy Snapchacie.
Z jednej strony wygląda to na niegroźną zabawę, która dodatkowo zaowocuje górą wspomnień – ale czy na pewno tak jest? Po części tak, ale warto mieć świadomość, że na pokolenie selfie jednak czeka kilka niebezpieczeństw.
Nietrudno się domyślić, że zwłaszcza najmłodsi mogą ucierpieć na tym, że nie tylko ich wygląd, ale w ogóle życie codzienne podlega ciągłej ocenie. Chęć zaimponowania znajomym i zdobywania coraz większej liczby obserwujących nie tylko może sprowokować rozwijanie coraz bardziej roszczeniowej pozycji wobec rodziców, ale też w ogóle prowadzić do materialistycznego postrzegania świata. Zwłaszcza, że poszczególne brandy doskonale wiedzą jak za pomocą mediów społecznościowych wykorzystać konsumencką naiwność młodych ludzi.
Nie mówiąc już o tym, że ten aspekt wirtualnej rzeczywistości – co również łatwo przewidzieć – niekoniecznie wpływa dobrze na poczucie własnej wartości. Co prawda znaczenie obsesyjnego robienia i postowania selfies na naszą psychikę nie zostało jeszcze zbadane (choć pojawiały się żartobliwe pogłoski, że taki nawyk uznano za jednostkę chorobową), ale pojedynczy psychiatrzy już przed nim ostrzegają. Co więcej, badania udowodniły, że ludzie, którzy nieustannie fotografują siebie i rzeczywistość, nie potrafią cieszyć się życiem.
Czy to oznacza, że powinniśmy wybić dzieciom z głowy robienie selfie? W żadnym wypadku! Ale zamiast kupować specjalny kij, który ułatwi cały proces, po prostu starajmy się wytłumaczyć, że prawdziwe źródło zadowolenia z otaczającego świata i samego siebie tkwi gdzie indziej.